wtorek, 12 marca 2013

Chapter 3

"Everything is perfect. Perfect, if you know what to draw"

† Avery  13.05.2013 r. San Antonio 

Obudził mnie stłumiony dźwięk jednej z moich ulubionych piosenek. Wsadziłam rękę pod poduszkę w celu znalezienia nieznośnie dzwoniącego urządzenia. Niestety nie mogłam tego zrobić. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wychyliłam się z łóżka tak, by móc grzebać w stercie ciuchów leżących na podłodze. Gdy już komórka znalazła się w moim posiadaniu, zaspana odebrałam ją. 
- Avery, musisz tu przyjechać ! - usłyszałam piskliwy krzyk Alex'a. 
Zawsze jego krzyk był piskliwy, gdy się denerwował. Niewiele z tego rozumiejąc, dalej siedziałam na łóżku. 
- Ale o co chodzi ? Jest dopiero ...- spojrzałam na wyświetlacz telefonu - szósta trzydzieści. Wkurzasz mnie - warknęłam nieprzyjemnie i już miałam się rozłączyć, gdy moich uszu dobiegł nieco spokojniejszy głos. 
- Av, słuchaj, tu Andrew. Musisz koniecznie przyjechać na plażę. Znaleźliśmy Austina i Faith śpiących na piachu. Nie wiemy czemu. Poszliśmy tylko na jogging ! - On też zaczynał panikować. 
Teraz wiedziałam już, że to sprawa niecierpiąca zwłoki. Wstałam na równe nogi i podeszłam do szafy, jednocześnie kontynuując rozmowę z chłopakiem. 
- Dobra, już jadę. Gdzie dokładnie jesteście ? - spytałam, wolną ręką przerzucając ubrania na szafkach, w garderobie. 
- Pamiętasz te takie żółte słupki, do których ostatnio przyczepiliśmy siatkę ? - Andrew plątał się język. Nie wiedział dokładnie, jak mi to wyjaśnić - No pamiętasz ?! - ponaglił. 
- Tak, oczywiście. Zaraz tam będę - powiedziałam dopiero po chwili, gdy skojarzyłam o co mu chodzi. Rozłączył się, dając mi jednocześnie znać, abym się pośpieszyła. Wygrzebałam w końcu koszulę w paski, mającą symbolizować tunikę, miętowe zakolanówki i biały top. Byłam wdzięczna sobie, że wczoraj wieczorem pomyślałam nad wzięciem prysznica. Szybko więc umyłam zęby, zrobiłam prawie niewidoczny makijaż, a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Włożyłam na siebie wybrane ubrania i po dobraniu odpowiednich butów - martensów i torby Givenchy'ego, wybiegłam z domu. Jak mi się zdawało, niezauważona przez rodziców, którzy najprawdopodobniej jeszcze spali. Dzisiaj w La Vernii było dość wiecznie, jednak nadal bardzo ciepło. Wskoczyłam do samochodu i szybko go odpaliłam. Wiedziałam, że droga zajmie mi co najmniej dwadzieścia minut. A to bardzo źle. W głowie wymyślałam tysiące czarnych scenariuszy. Bo tak naprawdę nadal nie wiedziałam, co się dokładnie stało. Modliłam się, żeby to nie było coś poważnego. Żebyśmy nie mieli kłopotów, przede wszystkim. Byłam też trochę rozczarowana, że raczej z dzisiejszych zakupów nici. Wątpiłam, by Faith po spędzeniu nocy na plaży, nie wiadomo czemu z Austinem, miała jeszcze siłę, na zakupowe szaleństwo. Po dwóch kwadransach, byłam na opustoszałym parkingu, znajdującym się najbliżej interesującego mnie wejścia na plażę. Samochód zostawiłam praktycznie na środku, nie martwiąc się o miejsce parkingowe. Zaczęłam biec truchtem do dwóch małych postaci, stojących tuż obok oceanu. Byłam pewna, że to Alex i Andrew. Po chwili dopadłam do nich i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dwie sylwetki, pochrapujące cicho na piachu. 
- Czemu ich nie obudzicie ? - spytałam, po około trzydziestu sekundach bezmyślnego wpatrywania się w nich. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc postanowiłam działać. Podeszłam do skulonej na piachu dziewczyny i lekko nią potrząsnęłam. Nawet nie drgnęła. Ponowiłam próbę, tym razem szarpiąc odrobinę mocniej - Fa wstawaj. Twoja mama już jedzie - szepnęłam. 
- Mama ?! - blondynka zerwała się do pozycji siedzącej. 
Wyglądała wręcz przerażająco. Miała potargane włosy, worki pod zaczerwienionymi oczami, podartą sukienkę i do tego złamany obcas w swoich nowych sandałkach. Miałam wrażenie, że zaraz się popłaczę. W kącikach oczu zebrały jej się łzy. 
- Co tu robicie ? - spytałam trochę za bardzo przymilnym głosem, niż chciałam na początku. 
Faith chwilę nie odpowiadała. Przyłożyła dwa wskazujące palce do skroni i poczęła je intensywnie rozmasowywać, jakby to miało coś pomóc. 
- Nie pamiętam. Miałam amfetaminę i ... nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia - wydusiła w końcu. 
Wpatrywałam się w nią z otwartymi ustami. Nie spodziewałam się po niej takiego zachowania. Wydawało mi się, że ona nie lubi narkotyków. To zawsze mnie wynoszono z imprez, a jednak nigdy nie byłam tak naćpana, by usnąć na plaży, nie wiedząc, że następnego dnia jest szkoła - Av, niedobrze mi - dziewczyna próbowała podnieś się na równe nogi. 
- Chodź może tam. Na wypadek, gdybyś miała zacząć wymiotować - zarzuciłam rękę Fa na swoją szyję i pokuśtykałam z nią w najbliższe krzaki - Chłopaki, obudźcie Austina ! - krzyknęłam na od chodnego - Jak mogłaś być tak bardzo nieodpowiedzialna ?! Co sobie pomyślą twoi rodzice ?! Przecież wiesz, że nie ujdzie ci to na sucho. Albo mama Aus'a coś wywącha, albo twój stary. Twoją matką bym się raczej nie przejmowała - naskoczyłam na dziewczynę, gdy tylko ta dostała odruchów wymiotnych i zwymiotowała - Cholera, nie na włosy ! - złapałam jej włosy i trzymałam przy plecach.
Jeszcze chwilę to trwało, jednak gdy po pięciu minutach upewniłam się, że już nic nie opuści się buzi, wróciłyśmy do chłopaków. A mnie strasznie rozbolała głowa. Czułam się tak, jakbym wypiła litr wódki, po czym przebiegła kilometr, a na koniec nie mogła odpocząć. Wszystko we mnie krzyczało, że powinnam teraz leżeć w łóżku, jednak byłam za dobra. Usiadłam na piachu i wpatrzyłam się w ocean. Pomyślałam, że powinnam zadzwonić do Roberta. To chłopak Faith i jako pierwszy powinien dowiedzieć się o tym incydencie. Jednak nie miałam odwagi, by to zrobić. Jakby cały ten syf, był moją winą. Przygryzłam dolną wargę. Z niewiadomych powodów marzyłam, aby teraz znaleźć się w objęciach Andrew. To zawsze sprawiało mi przyjemność, a teraz potrzebowałam tego ze zdwojoną mocą. Jednak on zdawał się mnie nie zauważać. Bynajmniej mnie, jako dziewczyny. Jako przyjaciółkę darzył mnie dużą sympatią. Wciągnęłam głośno powietrze i odwróciłam głowę w stronę biegnącej do nas pary. Był to Cole i jego dziewczyna Zoey - ubrana w sukienkę w kwiatki i dżinsową kurteczkę. Jak zwykle stanowiła przykład idealnego, dziewczęcego stylu. 
- Matko ! Nie jesteście tu wszyscy potrzebni ! - usłyszałam krzyk Faith - Poradzilibyśmy sobie sami ! 
- Wątpię - Zoey wyciągnęła ze swojego czarnego plecaka koc i zaczęła podnosić po woli Fa. 
- Mówię, że nie potrzebuje waszej cholernej pomocy ! - blondynka postanowiła dalej stawiać opór. Zastanawiałam się, czy nie robi tego specjalnie. 
- Mam w nosie czego potrzebujesz - brunetka mówiła najspokojniej, jak umiała. Zdawała się być niewzruszona na krzyki. Zdjęła z dziewczyny marynarkę i kazała zdjąć jej buty. Opatuliła ją szczelnie kocem w zielono-niebieską kratę - Teraz lepiej. Możemy wracać do domu. Idziesz z nami ? - zwróciła się do mnie z taką samą troską, z jaką mówiła do wszystkich. 
- Chłopaki zajmiecie się Austinem ? - spytałam, patrząc na nich wszystkich, tak naprawdę zawieszając wzrok tylko na Andrew. 
- Pewnie. Chyba jest w ciut lepszym stanie, niż Faith - Cole uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. 
- Dobra Zoey, idę z wami - dogoniłam, już trochę oddalone ode mnie dziewczyny. 
Postanowiłyśmy wspólnie, że udamy się do domu Zoey, gdyż nie było tam nikogo oprócz Tylera, który nie wydawał się mieć z tym problemu. Usadziłyśmy blondynę na tylnym siedzeniu samochodu Zo. W międzyczasie wykonałam kilka telefonów. Między innym do Conora, który powiedział, że rodzice śpią upici po imprezie, a gdy tylko się obudzą wkręci im bajeczkę, że jego siostra jest u Austina. W przypadku Aus'a zrobi odwrotnie. Wiedziałam, że chłopak jest świetnym kłamcą, więc w tej sprawie nie było powodów do zmartwień. Ustaliłyśmy także, że ze szkoły dzisiaj zrezygnujemy wszystkie trzy. Jeden dzień na wagarach nie powinien zaważyć na naszej przyszłości. Po około czterdziestu minutach byłyśmy pod domem Zoey. Faith była już w stanie iść o własnych siłach i w miarę normalnie. Chyba przejażdżka samochodem bez dachu przyczyniła się ku temu. Gdy znalazłyśmy się w pokoju brunetki, ta stwierdziła, że pożyczy Fa ubrań. W końcu nosiłyśmy ten sam rozmiar. Więc blondynka wzięła szybki prysznic, doprowadziła swoje włosy do ładu i przebrała się w biały top z nadrukiem i dresowe spodnie. Zrobiłam jej kawy z mlekiem , omleta z serem i dałam tabletkę aspiryny, która mogła pomóc na silny ból głowy. 
- Dzięki dziewczyny, jesteście kochane - odezwała się Faith po zjedzeniu i odpoczęciu chwilę. 
- Nie ma za co. Lepiej powiedz co wydarzyło się między tobą, a Austinem - dźgnęłam dziewczynę w brzuch. Wiedziałam, że bez przyczyny nie leżeli na tej plaży. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz